sobota, 13 lutego 2016

Rozdział 32: Jak ptak wypuszczony z klatki

Siedzę na więziennej pryczy i obracam z palcach perłe. To jedyna rzecz, jaka przypomina mi o Peecie. Tyle mam. Tylko tyle przypomina mi o nim. Nie mam pierścionka, bo zerwałam z nim zaręczyny, po tym, jak zastałam go w ... łóżku z Delly. Co im się stało? Delly przecież była wspaniałą dziewczyną. Zawsze uśmiechniętą, gotową, by pomóc innym. A teraz zachowała się jak zwykły pustak z Kapitolu. Na prawde. Jakby ktoś zrobił jej pranie mózgu. Szkoda, bo ją naprawdę lubiłam.
A Peeta? Na nim zawiodłam się chyba najbardziej. Kochałam go, wspierałam i ci najważniejsze, zaufałam, co w moim wypadku nie zdarza się zbyt często. Zaufałam mu bezgranicznie. I co zrobił? Zdradził mnie z Delly. Tłumaczył się, że nie pamięta tego, że jego przyjaciółka z dzieciństwa dosypała mu czegoś do herbaty. Uwierzyłam mu. Dlaczego? Bo go kocham. Nadal.
Na korytarzu usłyszałam podejżane szepty. Z pewnością nie byli to strażnicy. Kiedy on idą słychać ich na odległość kilkunastu metrów. Tak, to na pewno nie oni.
- Szypciej, bezmózgu. - ten ton głosu i słowo " bezmózgu " rozpoznam wszędzie.
- Johanna? - pytam jak najciszej.
- Katniss? - ten głos, przez który moje serce bije mocniej.
- Tutaj. - odpowiadam i wystawiam ręke przez małe, okratowane okienko.
- Bierz tą łapę. - Jo mówiąc to lekko bije mnie w dłoń.
- Co chcecie zrobić? - pytam.
- Zobaczysz, a teraz odejdź od tych cholernych drzwi. - oznajmia Johanna a ja posłusznie wykonuję jej polecenie. Rozlega się ciche skwierczenie a po chwili moi wybawiciele wchodzą do mojej celi. Poprawka. To była moja cela. Rzucam się Peecie w ramiona. Wdycham jego zapach. Jal zawsze pachnie świeżym chlebem, koprem i cynamonem.
- Yhm, nie chcę wam przerywać gołąbki, ale musimy uciekać. - Johanna przerywa nam tę rozkoszną chwile.
- Już idziemy. - odpowiada Peeta i łapie mnie za ręke.
Biegniemy po schodach na dach. Podobnież ma na nas czekać poduszkowiec. Stajemy na dachu. Rozglądam się po niebie, ale nie zauważam żadnego poduszkowca.
- Gdzie do cholery jasnej jest ten poduszkowiec? - krzyczy do telefonu Mason.
- Słuchajcie mnie! Poduszkowiec odleciał do pobliskiego lasu na jakąś polane. Musimy tam dotrzeć. To jest zła wiadomość. A ta gorsza to ta, że musimy skakać z dachu. Ale nie bujcie się, coś tam rozłożyli. - że co!? Mamy z dachu skakać.
- Johanna, jesteś pewna? - pytam.
- Nie. To pomysł Haymitcha. Ale jeśli wolisz zostać powieszona publicznie to możesz zostać. - oznajmia typowym dla siebie tonem Jo.
- Posłuchaj mnie. Nic ci się nie stanie. Skoczę razem z tobą, dobrze? - blondyn próbuje mnie przekonać.
- No dobrze. - odpowiadam.
Podchodzimy do krawędzi dachu.
- Ufasz mi?
- Zawsze.
W powietrzu czuję się jak ptak, wypuszczony z klatki.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, cześć i siema!
Jak podoba się nowy rozdział?
Zauważyłam ostatnio dosyć niepokojącą zmianę. A mianowicie: brak komentarzy. Cztery komentarze zbierały się ok. 1,5 tygodnia. Dlatego proszę: Niech każdy, kto to czyta pozostawi po sobie ślad w postaci komentarza. Może być to nawet komentarz składający się z jednego wyrazu. Bardzo mi na tym zależy, bo liczba wyświetleń ma już prawie 11 tyś. a komentarzy jest dosyć mało.
Pozdrawiam
Rue Alison♥