niedziela, 27 września 2015

Rozdział 16: Niebezpieczeństwo

Hej, cześć i siema moi trybuci! Tak jak obiecałam oto i kolejny rozdział. Tak jak ostatnio: trzy komy = nowy rozdział. Zapraszam do czytania i komentowania.
R.A♥

- Jezu Katniss, ty... ty się obudziłaś! - wręcz krzyczy z radości Peeta.
- Po pierwsze: błagam ciszej bo głowa mi pęka. Po drugie: ja nie spałam tylko byłam na arenie! - mówię z oburzeniem.
- Na jakiej arenie?! Te leżałaś w śpiączce. Nic nie pamiętasz? - dopytuje się blondyn.
Powoli przytłaczam sobie obrazy sprzed areny. Bitwa z Jo, błysk reflektorów, huk i ból. Ja nie byłam wcale na arenie. Ktoś próbował mnie zabić...
- Ale jak to. Przecież ja tam byłam, walczyłam. -
- Posłuchaj mnie kochanie, to tylko sen. Nie byłaś na arenie tylko spałaś. - odpowiada spokojnie.
- A... a ile byłam w śpiączce? - pytam.
- Dwa i pół tygodnia. - .
- Tyle samo spędziłam na arenie. - .
- Kat ile razy mam ci powtarzać: nie byłaś na arenie. - blondynowi już chyba kończą się nerwy.
- Ale ja przecież zabijałam...-
- Spokojnie, to był tylko sen. Nie byłaś na arenie. W życiu bym nie pozwolił ci tam wrócić. - mówi ciepło błękitnooki i zamyka mnie w uścisku, z którego nie chcę uciec. Nic więcej mi nie potrzeba, wystarczy mi tylko jego ciepło i bezpieczeństwo.
  I nagle to do mnie dociera. Jeśli ktoś chciał zabić mnie to jego kolejnym... celem może stać się... O mój Boże. Następnym celem tego kogoś jest Peeta.
  Z moich oczu spływają łzy jedna po drugiej. W końcu po moich polczkach lecą całą kaskadą stróżki słonych łez.
- Hej, co się stało? - patrzy na mnie tymi swoimi, pięknymi, niebieskimi oczami.
- Nadal nic nie rozumiesz? Jeśli ktoś zaatakował mnie to również może także i ciebie... - łkam.
- Ciii, nic mi się nie stanie. - uspokaja mnie.
- Obiecujesz? - pytam.
- Obiecuję. - mówi i jeszcze mocniej mnie do siebie przytula.

sobota, 26 września 2015

Rozdział 15 : Wygrałam

Hej, cześć i czołem jemy kluski z rosołem ( to tak że dziś niedziela ). Oto i nowiótki rozdzialik. Trzy komy = rozdział.
PS. Jeśli ktoś interesuje się czarnymi aniołami i tego typu opowiadaniami zapraszam na swojego nowego bloga: < KLIK>.
R.A♥

  Słyszę szelest. Odruchowo sięgam po strzałę i odwracam się w tamtym kierunku. Widzę chłopaka, na oko  14-letniego. Nakładam strzałę na cienciwe... 1...2...3  chłopak upada a sygnał armaty obwieszcza jegi śmierć. Jeden w piachu jeszcze dwudziestu dwóch. Mam nadzieję że zawodowcy ułatwią mi dotarcie do celu i zabiją kilku trybutów.
  Dziwne, myślę jak zawodowy trybut. Pragnę krwi innych, ich śmierci. Po co? Odpowiedź jest prosta. Robię to dla niego. Dla Peety.
***
Dziś jak by to powiedziała Effie wielki, wielki, wielki dzień. To już dziś finał igrzysk. Muszę pokonać tylko dziewczynę z dwójki i po wszystkim. Wreszcie wrócę do Peety. Z moich wyliczeń wynika że na arenie jestem już ok. 2 i pół tygodnia. Rozlega się hymn państwowy. Spoglądam w niebo. Na nim widnieje twarz głównego komentatora igrzysk.
,, Trybuci! Macie się stawić przy głównym jeziorze ponieważ arena zostanie zmniejszona. Powidzenia i niech los zawsze wam sprzyja!"
Kończy się muzyka. A więc to tak chcą nas na siebie nasłać. To nawet lepiej. Nie będę musiała jej szukać. Pakuję swój skromny dobytek do niewielkiego plecaka biorę łuk i kołczan ze strzałami i idę.
Na szczęście nie muszę długo iść ponieważ zauważam dziewczyne z Drugiego Dystryktu. Chwilę po tym obok mojego prawego ucha słyszę świst. W porę zdąrzyłam się odsunąć ale nóż drasnoł mi ramię. No tak specjalność Dwójki: rzucanie nożami.
Dobra czas to zakończyć. Nakładam strzałę na cienciwę i celuję 1...2...3 trybutka pada martwa. Rozlega się huk armaty, ostatni huk tej areny. Rozbrzmiewają famfary. Nadlatuje poduszkowiec. Łapię się drabinki a prąd mnie unieruchamia.
Wygrałam.
***
Oczami Peety.
 
Siedzę już w tym przeklętym szpitalu przez 2 i pół tygodnia i nic. Moja Katniss nadal się nie budzi. Na początku nastawiałem się na dni, później były tygodnie. Jeszcze tylko trochę i będą miesiące... Lekarze ciągle chodzą i mi tłumaczą że ona się nie długo obudzi, że jej organizm potrzebuje czasu aby się zregenwrować. Ale czemu to aż tyle trwa! Błagam niech ona się obudzi, spojży na mnie swymi pięknymi, szarymi oczami. Co kolwiek. Noech da jakiś znak życia! Czemu pozwoliłem hej wtedy wyjść z domu po te durną bransoletke? Mogłem iść sam jej poszukać. Wtedy to ja wlczyłbym o życie a nie ona. Nie zasługiwała na to. Nie dość że straciła połowę rodziny, Snow chciał ją zabić, musiała patrzeć jak wybuch rozrywa jej siostre na strzępy to jeszcze to!  Czemu to zawsze ją chcą zabić a nie mnie! Ja bardziej zasługuję na śmierć niż ona.
Patrzę jeszcze raz na nią. Jej powieki otwierają się powoli.
- Wygrałam

sobota, 19 września 2015

Rizdział 14: Wrócę do niego choćbym całe Panem miała wymordować.

Hej, cześć, suema moi trybuci! Oto i kolejny rozdział. Umówmy się na dwie sprawy. Pierwsza to oczmi Peety będę pisać tak, a Katniss już normalnie. Druga że kiedy pojawią się trzy komentarze i będę mieć czas to pojawi się następna notka. Ten rozdział poświęcam love dream, która zawsze komentuje jako pierwsza. Wbijajcie na jej bloga
losyfinnickaiannie.blogspot.com
Rue Alison♥

- Panna Everdeen żyje. Na szczęście kula ominęła narządy wewnętrzne, ale jest i też zła wiadomość... z powodu dużej utraty krwi jej organizm zapadł w śpiączke. - mówi lekarz.
- Ale się wybudzi? - pytam.
- Nie wiadomo. Może to potrfać dni, tygodnie, miesiące... nawet lata. Ma ok. 50-60%. Ale proszę być dobrej myśli. - odpowiada.
- Mógłbym do niej wyjść? - .
- Dobrze ale tylko na chwilę. - oznajmia i odchodzi.
  Kieruję się w stronę sali intensywniej terapi. Wchodzę do jej sali cicho, tak by jej nie obudzić. Co ja robię? Przecież ja chcę żeby ona się obudziła!  Przysówam krzesło do jej łóżka. Siadam na nim i przyglądam się mojej narzeczonej.
  Gdyby nie te wszystkie urządzenia i aparatury pomyślałbym, że ona po prostu śpi. Odgarniam jej włosy, które spadły jej na czoło. Jest taka piękna. Mógłbym patrzeć na nią godzinami. Twarz ma spokojną. Taką kiedy zasypia.
- Katniss, kocham cię i zawsze będę. Tylko proszę, obudź się wreszcie. Nie każ na siebie długo czekać. - żadne więcej słowo nie przychodzi mi do głowy. Nic więcej nie mogę wydusić przez ściśnięte gardło.
Nawet nie wiem kiedy zasypiam.
***
Dziwne, jestem na jakiejś równinie.
Wszędzie dookoła rozciągają się trawy. Nic, żadnej wody, żadnego drzewa na którym mogłabym spać. Po prostu nic. Chociaż mam przy sobie łuk. Zostać tutaj czy może iśç przed siebie? Zdecydowanie idę przed siebie. Muszę sprawdzić te równine. Kto wie, może uda mi się upolować jakiejś zwierze?
Idę już godzinę i nic. Wszędzie tylko trawa i nie przebyte przestrzenie. Nagle pod moimi stopami ląduje spadochron. Taki sam jak na arenie. Podnoszę podarek i go otwieram. Jest woda! Przyglądam się uważnie butelce. Przyczepiona jest do niej karteczka. Rozwijam ją i czytam:
''Katniss, kocham cię i zawsze będę. Tylko proszę, obudź się wreszcie. Nie każ na siebie długo czekać.''
Jest tylko jedna osoba na świecie która mnie kocha a ja kocham ją... Peeta. To od niego ta woda. Ale co ma oznaczać to żebym się obudziła i żebym nie kazaĺa na siebie długo czekać. Chwil już wiem! Jestem na arenie. Blondynowi chodzi o to abym do niego wróciła! Zrobię to choćbym całe Panem miała wymordować. Wrócę do niego.

środa, 16 września 2015

Rozdział 13: Panna Everdeen...

Hej, cześć,  siema moi trybuci!
Proszę, oto i kolejny rozdział, choć nie jestem z niego zadowolona. I przepraszam za błędu ale pisałam go w drodze do szkoły. Tym razem notka oczami Peety.
Rue Alison♥
- No to kiedy ślub? - pyta Johanna.
- Nie wiem. - odpowiadam zgodnie z prawdą.
- No jak to? Jak można nie wiedzieć kiedy nastąpi najważniejszy dzień w  życiu? - złości się.
- Powiem ci jeśli nie wygadasz się Katniss -.
- Okay nie powiem. - obiecuje Jo.
- Chcę zrobić jej niespodziankę i zarezerwowałem termin na maj. - mówię. Siedzimy i więcej się do siebie nie odzywamy.
Rozlega się huk.
Szybko podrywam się z kanapy i biegnę do drzwi wejściowych. A co jeśli coś stało się Kat? Otwieram je i wychodzę nawet nie zakładając na siebie żadnej kurtki. Rozglądam się.
  O Jezu, Katniss.
Podbiegam do niej. Jest nieprzytomna a z jej rany na klatce piersiowej sączy się krew.
- Katniss, Katniss obudź się, Katniss. - mówię nerwowo, ale ona dalej nie odpowiada.
- Cholera Johanna, dzwoń po pogotowie. - krzyczę.
Mason nerwowo sięga po telefon i dzwoni.
- Halo, pogotowie? Proszę przysłać karetkę do Wioski Zwycięzców. Pośpieszcie się! - .
- Katniss, błagam nie opuszczaj mnie. - proszę.
Z oddali słyszę wycie syren. Szybciej, bo ona się wykrwawi.
Zza rogu wyłania się karetka pogotowia. Podjeżdżają i zabierają Kat do szpitala.
*********
Teraz siedzę przed salą operacyjną i czekam  30 minut, godzinę, 2 godziny. Czemu to tak długo trwa!
- Spokojnie, Katniss jest silna. Przeżyła dwie areny, poprowadziła rewolucje to teraz też przeżyje. - pociesza mnie Johanna.
Drzwi sali cicho się otwierają.
- Panna Everdeen...

sobota, 12 września 2015

Rozdział 12: Martwa

  Hej, cześć, siena moi trybuci! Po pierwsze chcę Was bardzo przeprosić za tą przerwę, ale rozumiecie, szkoła, brak czasu. No i tak wyszło. Po drugie. Przeczytałam swojego bloga od początku i uznałam że robi się nudny dlatego postanowiłam zrobić nagły zwrot akcji. I wreszcie po trzecie. Trzy komentarze + mój czas = nowa notka.
Zapraszam do czytania i komentowania.
Rue Alison♥

Wreszcie w domu. Tak bardzo tęskniłam za Dwunastką.
  Idziemy wolno w stronę Wioski Zwycięzców. Johanne i Haymitcha zostawiliśmy gdzieś z tyłu.
  Nienawidzę Kapitolu. Nie można nawet przez chwilę pobyć samemu. Na każdym kroku foto-reporterzy i kamery. Nigdy więcej tam nie pojadę chyba że była by to sprawa wagi państwowej lub coś z Peetą.
  Czuję szczypanie na lewym policzku. Już wiem co to. Albo raczej kto. Świetnie! Johannie znowu zachciało się bitwy na śnieżki. Jej nawet nie przeszkadza że śnieg to breja. Co tam! I tak Katniss musi dostać! Odwracam się na pięcie w strone dziewczyny. I kulka znowu ląduje na mojej twarzy. O nie, teraz to już przegięła. Biorę w garść śnieg i rzucam nim w Jo. Jest! Trafiłam dokładnie w sam środek.
- Ej, a wam jeszcze nie dosyć? Johanna, znowy chcesz zostaç niemową? - mówi blondyn.
  Raz Jo chciała zrobić bitwe a przyszło jej to w Kapitolu. Chodziła i ciągle ględziła dlatego poprosiliśmy aby zamknąć ogród koło Ośrodka Szkoleniowego. No i później nastąpiła wielka bitwa. Zwycięzcy nie było a następnego dnia ja distałam gorączki a moia rywalka nie mogła mówić.
- Kochaś nie wtrącaj się! Musimy roztrzygnąć która z nas jest lepsza. - krzyczy Johanna.
- Ja stawiam na Katniss. - odpowiada mój ukochany. Oj, nie ujdzie mu to płazem. Miałam racje. Jo zaczęła atakiwać błękitnookiego. Tak bawimy się jeszcze przez około pół godziny.
  Siedzimy razem w naszym domu to znaczy moim i Peety i pijemy gorącą czekolade. Patrzę na swoją dłoń.
- O nie! - mówię.
- O co chodzi ciemna maso? - pyta brązowowłosa.
- Przez ciebie zgubiłam bransoletke. - złoszczę się.
- Pujdę jej poszukać. - proponuje blondyn.
- Nie, nie trzeba sama pójdę. - oznajmiam i składam na jego ustach przelotny pocałunek. Idę w stronę korytarza. Zakładam na siebie kurtke, rękawiczki i kozaki.
Otwieram drzwi a moją twarz owiewa zimny wiatr. Miom że wiosna jest tuż tuż to wieczorami i tak jest chłodno.
  Zmierzam w miejsce naszej bitwy. Chodzę raz w tę, raz w drugą stronę. Nic. Spoglądam na latarnie. Pod nią coś się błyszczy. Podchodzę szybko do niej. Jest! Moja bransoletka się znalazłam. Odwracam się i idę do domu.
  Słyszę warkot silnika. To pewnie samochód strażników pokoju. Zza zakrętu wyjeżdża samochód. To jednak nie ten, którym poruszają się nasi stróże prawa. Ten jest czerwony. Dziwne. Jedyny samochód w całym dystrykcie należy do strażników.
Słyszę huk a następnie moje ciało przeszywa niewyobrażalny ból.
Upadam. Moja klatka piersiowa przestaje się unosić. Wszystko wokół mnie robi się ciemnie.
Jestem martwa.

wtorek, 1 września 2015

One Shot: Piosenka '' O dolinie ''

  Hej, cześć, siema moi trybuci! No wiem znowu ten one shot ale to tak okazyjnie z racji że dziś 1 września.
Szczęśliwego roku szkolnego, i niech los zawsze wam sprzyja!

  Dziś tata po raz pierwszy zabrał mnie do lasu. Było tak cudownie. Zdala od tego waszystkiego. Od biedy, głody, śmierci. Po raz pierwszy poczułam się wolna. Nawet nuciłam kosogłosom moją ulubioną pieśń o dolinie. Kiedy tylko skończyłam śpiewać ptaki zaćwierkały to co im nuciłam. W całym lesie było je słychać. Było tak cudownie,tak... magicznie.
  Teraz muszę siedzieć grzecznie i czekać, aż mama skończy mi robić warkoczyki. Na sobie mam czerwoną sukienke w kratke. Tatuś powiedział, że wyglądam jak księżniczka. Dziś po raz pierwszy pójdę do szkoły. Trochę się boję ale jestem odważna. Nie dam się. Będę dzielna. Szkoda tylko że nie mogę zabrać Prim ze sobą. Jest jeszcze za małam.
- Proszę gotowe. - mówi mama kiedy przeglądam się w lusterku.
- Dziękuję mamusiu. - odpowiadam i całuję mame w policzek.
- Gotowa Kat? - do pokoju wchodzi tato.
- Jak najbardziej. - oznajmiam,a tata podaje mi ręke a ja od razu ją chwytam.
  Idziemy drogą prowadzącą do miasta. Żwor chrzęszczy pod naszymi stopami. Zaskakujące. Tato mimo że jest o wiele większy odemnie to chodzi znacznie ciszej niż ja.
- Tato? - .
- Tak słoneczko.-
- Czemu tak cicho chdzisz. -.
- Nauczyłem się tego na polowaniu. - .
- A mnie też tak nauczysz? - pytam.
- Oczywiście. - odpowiada. Dalszą drogę pokonujemy w ciszy a ja podziwiam piękne, złote liście na drzewach.
  W szkole jest bardzo dużo dzieci. Niektórzy są w moim wieku a inni wyglądają na wiele starszych.
   Zauważam chłopaka. Ma bląd włosy, nie jest zbyt wysoki i ma piękne, błenkitne oczy. On też na mnie patrzy. Szybko odwracam wzrok.
  Rozbrzmiewa dzwonek.
- Powodzenia Księżniczko. - żegna się ze mną tata.
  Wchodzę do klasy. Ściany są białe. Na pewno dawno nie były malowane. Do pomieszczenia wchodzi nauczycielka.
- Dzień dobry dzieci. Proponuję zacząć od czegoś przyjemnego. Kto zna '' piosenke o dolinie ''.-.
Moja ręka błyskawicznie wystrzeliwuje w górę. Rozglądam się po klasie. Nikt nie zrobił tego co ja.
- Zapraszam. Jak masz na imię? - mówi wskazując ręką abym wyszła na środek.
- Katniss, Katniss Everdeen. - odpowiadam nieśmiało wuchodząc z ławki. Staję na stołku i zaczynam śpiewać. Na począdku cicho, ale z każdym słowem nucę coraz pewniej. Kiedy kończę cała klasa bije brawa. Tata będzie ze mnie dumny.