piątek, 30 października 2015

Rozdział 20: Rozłąka

 
Trzy komentarze-nowy rozdział

Nie śpię już od dawna. Nie mam zamiaru jeszcze wstawać. Jest tak dobrze. W uścisku Peety. Nie chcę się z niego wyrywać. Mogłabym tak przeleżeć całe życie. Razem z nim.
  Rozlega się dzwięk telefonu, który stoi na szafce nocnej. Z niechceniem podnoszę słuchawkę.
- Halo? - .
- Peeta, to ty? - pyta głos.
- Nie Katniss. Kto mówi? -
- To ja Beetee. Mogę poprosić Peete do telefonu?
- Poczekaj, zaraz go obudzę. - odkładam słuchawkę na miejsce i szturcham blondyna ramieniem.
- Peeta, Beetee chce z tobą rozmawiać. - mówię podając mu słuchawkę.
- Tak, halo? - blondyn przeciera oczy.
- Koniecznie dziś? - mój ukochany wyraźnie jest poddenerwowany.
- No dobrze po południu już będę. - błękitnooki odkłada słychawkę.
- Co jest? - pytam.
- Muszę dziś lecieć do trójki po nową protezę. - .
- A nie możesz tego zrobić kiedy indziej? - .
- Niestety. - odpowiada.
- W takim razie jadę z tobą. - oznajmiam.
- Katniss, to niebezpieczne z racji na twoją ranę. Wiesz ilę musiałem prosić lekarzy aby pozwolili mi cię tutaj zabrać? Ty zostaniesz tutaj razem z Annie i Johanną a ja polecę najpierw do Trójki, a potem wrócę do Dwunastki a ty przyjedziesz do mnie za trzy dni.  Dobrze? -  nie chcę się z nim kłucić z racji, że on dla mnie chce jak najlepiej i zwyczajnie się o mnie martwi dlatego smutno kiwam głową.
- Dobra, chodź na dół. Zrobimy śniadanie. - mówi blondyn a ja idę się przebrać.
  Biorę 5 minutowy prysznic. Zakładam na siebie bieliznę i idę do szafy. Przeglądam po kolei półki. W końcu wybieram krótki, jeansowe spodenki i białą koszulkę. Ubieram się i schodzę do kuchni. W chwili kiedy przechodzę przez drzwi mój ukochany stawia na stole dwa parujące kubki z herbatą i talerzyk z kanapkami.
- Smacznego . - mówię.
- Nawzajem . - odpowiada chłopak.
  Śniadanie mija nam w miłej atmosferze. Żartujemy, śmiejemy się, rozmawiamy. Chcemy nacieszyć się po prostu sobą.
  Po posiłku idziemy razem na górę aby spakować rzeczy Peety do walizki. On ma znacznie mniej bagarzu niż ja, dlatego nie zajmuje nam to dużo czasu.
  - Katniss, zajżyjmy jeszcze do Annie. Chcę się z nią pożegnać. - prosi blondyn.
- No dobra ale słońce bardzo praży i muszę się nasmatować kremem przeciw słonecznym. - odpowiadam.
- To chodź, ja cię posmaruję truskaweczko. - mówi z tym swoim figlarnym uśmieszkiem.
Podaję mu krem a on zaczyna go delikatnie wcierać w moją skórę. Odchylam głowę a błękitnooki to wykorzystuję i pbdarowuję moją szyje pocałunkami. Nasze pieszczoty mogły by trwać tak w nieskończoność gdyby nie Johanna.
- O ludzie, zostawić was na chwilę samych a wy od razu już się całujecie. No jak dzieci, jak dzieci.- jakby nie zaczęła komentować, to chyba nie była by sobą.
  - Peeta? - pytam.
- Tak? - odpowiada.
- Kiedy masz ten poduszkowiec? - .
- O 12:00 a co? - .
- To lepiej spójż na zegarek. - mówię.
- O żesz jest już 11:45! - mówi mój ukochany i biegiem pędzi w stronę walizki. A ja oczywiście lecę za nim.
Raz dwa wtskakujemy z domu i pędzimy ba lotnisko.
- Mały wyścig? - proponuję.
- Okay. - zgadza się blondyn a ja pędem ruszam przed siebie. Jak zwykle jestem szybsza. No może to trochę oszukany wyścig bo on ma walizke. Ale ja mam ranę. Już niedaleko lotnisko zaledwie 200 metrów.
  I w tym momencie w miejscu gdzie zostałam postrzelona czuję niewaobrażalny ból. Jakby ktoś wbijał we mnie miliony igieł.
- Kat, co ci jest. - słyszę głos Peety.
- To nic takiego. - mówię zaciskając zęby i ledwo powstrzymując łzy.
- Przecież widzę. Coś z raną? - dopytuje się a ja tylko kiwam głową.
- Poczekaj, już dzwonię po Johanne. Halo? Johanna, chodź do nas szybko... posłuchaj Katniss boli rana masz natychmiast tu przyjść... niedaleko lotniska...pośpiesz się. - blondyn odkłada telefon do kieszeni.
Ból już trochę ustąpił i mogę się wyprostować.
- Lepiej? - .
- Tak. - odpowiadam.
- Dobrze, poczekajmy na Jo. - .
Jak na zawołanie przy nas pojawia się dziewczyna.
- Co jest? Co się stało? - widać że dziewczyna jest zdenerwowana.
- Już nic. - odpowiadam.
- To po jakiego ja tu jak idiotka przez cały dystrykt biegłam?!- Johanna oczywiście powróciła do dawnego stanu bycia.
- Dobrze, dobrze. Chodźmy już na lotnisko. - oznajmia blondyn a my w ciszy idziemy za nim.
  Stajemy przed poduszkowcem, który zaraz zabierze mi Peete na całe 3 dni. I co ja będę w tym czasie robić? Pewnie co noc będę budziła się z krzykiem. Blondyn mocno mnie przytula a ja to odwzajemniam. Łapie moją twarz tak abym patrzyła mu prosto w piękne, hipnotyzujące oczy. Mój narzeczony delikatnie całuje mnie w usta. Mimo że pocałunek jest bardzo delikatny, to ja wiem, że zawarta jest w nim cała tensknota i smutek, związana z naszym rozstaniem.
- Będę tęsknić. - mówi.
- Ja też. - odpowiadam.
- Kocham cię . - wyzanję.
- Ja ciebie bardziej. - odpowiada i wchodzi do poduszkowca. Maszyna startuje, a ja patrzę jak razem z nią w powietrze wznosi się mój ukochany, Peeta.

poniedziałek, 19 października 2015

Rozdział 19: Piracka szanta

Trzy komentarze-kolejny rozdział.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Katniss! Chodź do wody! - krzyczy z oddali mój narzeczony.
- Nie! - odkrzykuję.
Peeta opowiadał mi jak uczył się pływać po naszych drugich igrzyskach i rewolucji. Podczas jego historii oboje kilka razy wybuchneliśmy śmiechem.
- Masz bez mózgu. - Jo podaje mi krem do opalania.
Wącham go. Mmm zapach truskawki.
- Wiem, nie mysisz mówć. Mam świetny gust. - przechwala się dziewczyna.
- Dobra daj człowiekowi odpocząć. - mówię zakrywając sobie oczy chustką, bo nie wziełam okularów przeciw słobecznych.
  Jest dostyć upalnie. Przeciwieństwo Dwunastki. U nas w lato temperatura maksimum osiąga 21 stopni. Tu w Czwórce jest ich chyba z dziecięć więcej. Słońce mocno przygrzewa. Po prostu idealnie na wakacje.
  Nagle ktoś łapie mnie w pasie i przerzuca przez ramię. Szybko zdejmuję chustke a moim oczom ukazuje się blond czupryna.
- Peeta! Zostaw mnie. - .
- Czas na kompiel. - mówi z figlarnym uśmiechem.
- Błagam. Odstaw mnie z powtotem na ziemię. - proszę się błękitnookiego.
- Pięknie pachniesz, truskaweczko. - chłopak dalej nie zważa na mnie.
  Chłopak zanurzył mnie w wodzie. Jego usta dotknęły moich. Najpierw delikatnie, a z każdą chwilą coraz mocniej, cotaz zachłanniej.

~ Wieczór ~
  - Katniss, mogłabyś uśpić Finna? - pyta Annie.
- Tak, jasne. - odpowiadam trochę niepewnie.
- Proszę, ja idę się przespać. - mówi rudowłosa podając mi chłopca.
  Noszę go już tak ok. pół godziny a on nadal nie śpi. Postanawiam mu coś zaśpiewać. Pamiętam jak tata śpiewał mi kiedyś piosenke o piratach.

Opowiem ci o pitatach
- wieść stara, lecz prawdziwa -
Tak, w tej historii statkiem starym
Straszna załoga pływa.
O tak, zaśpiewam o statku starym,
Co pruje bezmiar fal,
Budząc paniczny strach.

Podarte żagle tego statku,
Są niby skrzydła ptaków,
A sam kapitan twarz swą zakrył,
Żeby nie mnożyć strachu.
Śmiertelnie białą skórą,
Martwym wyrazem oczu,
Zębami jak u wilka.
O tak, kapitan twarz swą zakrył
I nie ogląda światła.

Oj, lepiej dobry bądź i prawy,
Nie żałuj na to sił,
Bo cię zmienią w pirata
I w dal odpłyniesz w mig.
Tak, lepiej dobry bądź i prawy,
Bo - spójrz! Czy widzisz to:
Jest czarny statek w porcie dziś,
Ma w pustym luku miejsca dość.
Dla ciebie miejsca dość!

Skoro piraci są tak podli,
A gorszych od nich nie ma,
Po kres mych dni wciąż się modlę,
Bu mimo mej szanty* o piratach,
Nie spotkać ich na swej drodze.
O tak, okrutni są piraci,
Piraci znaczą śmierć.
Modlę się co dzień, chcę, byś wiedział,
Żebyś nie ujrzał pirata,
By nie dosięgła cię ich ręka...

  Nie wiem czy ta piosenka koniecznie nadaje się, żeby śpiewać ją dziecią,
ale najwyraźniej Finn'owi się spodobała tak że usnął, albo mu się tak niepodobała że postanowił usnąć. I tak, i tak wyszło na to, że mały usnął. To chyba dobrze nie?
Kładę go delikatnie do łóżeczka, przykrywam kołderką i wychodzę.
Przy drzwiach zastaję blondyna.
- Pięknie śpiewasz. - .
- Ładnie to tak podsłuchiwać? - pytam.
- Oj przypadkiem usłyszałem. - tłumaczy się Peeta.
- No dobra, dobra. - całuję go w policzek i razem idziemy do naszego chwilowego mieszkania.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Uwaga! Uwaga! Ogłoszenia blogowe!

Udało mi się napisać notke w wyjątkowo krótkim tempie a to dzięki mojej najlepszej przyjaciółce: masz moje pozdrowienia ~ Stokrotko :-)
Druga część ( czyli wieczór )  powstała z myślą o największej fance Finnicka i Annie. Z miejsca pozdrawiam love dream :-).
Piosenke wytrzasnęłam z książki pt. " Wampiraci " tylko ją ciuteńkę przerobiłam aby była o piaratach a nue o wampiratach :-)
* szanta to piosenka żeglarsak w tym wypadku dotyczy ona piratów. :-)
Ok a teraz pozdrowienia dla WSZYSTKICH CZYTELNIKÓW.
Rue Alison♥

niedziela, 4 października 2015

Rozdział 18: Annie

Kolejny rozdział - trzy komy.

  Lecimy razem poduszkowcem do Czwórki. Nie mogę się doczekać aż zobaczę się z Annie i jej synkiem Finnem. Podobno ( jak udało mi się wyciągnąć od Jo ) mały to wykapany tatuś. Tylko oczy ma po mamie.
  Spogląd na Peete który śpi z głową na moich udach. Biedak. Nie spał od dobrych 24 godzin. Haymitch opowiadał mi jak blondyn planował niespodziankę dla mnie. Niech śpi. Sen mu się przyda. Spoglądam przez okno. Ciekawe nad którym Dystryktem lecimy. Może to piątka, lub szóstka? Nie wiem. Z tej całej nudy i ja też postanowiłam się zdrzemnąć.
***
  Budzi mnie głos pilota, który oznajmia, że czas już się zbierać. Delikatnie szturcham blondyna aby go obudzić. Jednak to nie skutkuje. Próbuję mocniej. I dalej nic. W końcu łapię się ostatniej deski ratunku. Pochylam się nad moim ukochanym i składam na jego ustach pocałunek.
- No na taką pobudkę mogę mieć codziennie. - mówi z uśmiecham.
- Lepiej się pośpiesz mój śpiący królewiczu bo zaraz lądujemy. - .
- No już wstaję. - .
- Ruszcie się! - Jo przypomina nam że jeszcze tu jest.
  Razem wychodzimy z poduszkowca. Peeta oczywiście uparł się, że weźmie wszystkue torby, bo ja mam się nie przemęczać.
Idziemy w kierunku Wioski Zwycięzców. W Czwórce jest pięknie. Słychać szum morza. Czuć zapach sosen. Już coś czuję, że te wakacje będą cudowne.
   Moje rozmyślania przerywa Jo:
- No oto i dom Annie. - . Po chwili dziewczyna puka do drzwi.
  Staje w nich Annie. Włosy ma spięte spinką, a ba sobie białą, letnią sukienke. Jej oczy są zielone i zamiast iskierek szaleństwa goszczą w nich iskierki radości.
- Oh! Witajcie! - wita się z nami rzucając nam się na szyję i mocno przytulając.
- Wejdźcie do środka, zapraszam. - oznajmia rudowłosa wpuszczając nas do środka.
  Rozglądam się po domu. W zasadzie zbytnio się nie różni od tego, w którym mieszkam z Peetą. Tyle że tu jest więcej rzeczy związanych z morzem. Różnego rodzaju muszle, obrazy, bukiety z kwiatów nadmorskich. No i oczywiście pełno zabawek dka dziecka.
  Idę do salonu, gdzie wszyscy już się zebrali. Koło stolika jest rozłożona koc a na nim pełno zabawek a pośród nich siedzi mały junior Finnick. Naprawdę jest podobny do swojego ojca. Bląd loczki spadają na jego czoło. Na szczęście nie przysłaniają mu pięknych, zielonych oczu, które z pewnoścą odziedziczył po mamie. I ten uśmiech. Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Po prostu istny Finnick.
- Chcesz go potrzymać? - pyta Annie.
- No, dobrze. - odpowiadam nieśmiało.
Dziewczyna daje mi potrzymać małego. To naprawdę wspaniałe odczucie.
  Siedzimy tak jeszcze przez godzinę. Oczywiście Finn
przesiedział ją na moich kolanach. Teraz idziemy do mieszkania, które wynajął dla nas blondyn. Kiedy zbliżamy się do niego błękitnooki niespodziewanie bierze mnie na ręce tak jak pan młody bierze panne młodą i tak przekraczamy próg.

sobota, 3 października 2015

Rozdział 17: Niespodzianka

  Trzy komentarze-nowy rozdział.

Wreszcie wychodzę z tego cholernego szpitala. Przez te dwa tygodnie kiedy to moja rana miała się goić zdąrzyłam już zapomnieć jakie jest powietrze w Dwunastce. Dziś nareszcie będę w domu. Na samą myśl się uśmiecham.
- Z czego się tak chichrasz ciemna maso? - wielmożna królowa Johanna oczywiście musi popsuć mój dobry humor.
- Z niczego. - kłamię.
- Masz tu ciuchy. Przecież nie wyjdziesz do ludzi w szpitalnej koszuli. - mówi dziewczyna rzucając we mnie bluzką, ciemnymi jeansami i butami.
- Dzięki. - odpowiadam i idę się przebrać.
Naprawdę koszmarnie wyglądam. Spodnie wiszą na mnie jak na wieszaku. Mam brzydkie cienie pod oczami. Widać że schudłam i to bardzo.
Wychodzę i pokazuję się Jo.
- Wyglądasz gorzej niż ostatnio. Trzeba cię pomalować. - mówi zwyciężczyni wyjmując ze swojej torby kosmetyczke.
Mimo makijażu i tak muszę założyć ciemne okulary bo moich worów jie dało się ukryć w inny sposób.
- No i jesteś gotowa. Poczekaj idę po Peete. - oznajmia Johanna i wychodzi.
Po chwili wracaja razem z blondynem.
- Pięknie wyglądasz. - szepcze mi na ucho mój ukochany.
- Dziękuję. - odpowiadam mu tym samym.
- Mam dla ciebie niespodziankę - .
- Tak a jaką? - pytam.
- Zabieram cię na wakacje. Na szczęście twoja raba zagoiła się już na tyle że możemy sobie pozwolić na wyjazd do Czwórki. - odpowiada.
- Wspaniale. - .
- I zobaczymy się  z Annie. - .
- Dziękuję. - odpowiadam i czule całuję go w usta.
- Dobra kończcie te czułości bo przyszedł lekarz z wypisem. - złości się Jo.
Po załatwieniu wzzystkich formalności wychodzimy ze szpitala.
Przed placówką oczywiście są tłumy reporterów ale dzięki pomocy Peety w miarę szybko pokonaliśmy drogę do samochodu.
Siedzimy wtuleni w siebie przez całą podróż.