niedziela, 27 grudnia 2015

One Shot: Pomarańczowe święta

Hej, cześć i siema trybuci! Zamiast rozdziału mamy one shot'a świątecznego. Tak wiem że święta już za nami ale nie mogłam się wyrobić, za co ogromne PRZEPRASZAM!!! No a więc nie przedłużam i zapraszam do czytania i komentowania.
4 komentarze = nowy rozdział.
Rue Alison♥
P.S Jutro najprawdopodobniej pojawi się czat.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Oczami Katniss

Ze snu wyrywają mnie silne ręce mojego taty, który oznajmia, że czas już wstawać i iść na polowanie. Na dźwięk słowa "polowanie" od razu zrywam się z łóżka i zakładam czarne spodnie i zieloną tunikę. Budzę mamę i proszę, żeby zrobiła mi warkocze. Po kilku minutach, kiedy fryzura jest już gotowa ubieram puchową, już przymałą na mnie kurtkę, zakładam kozaki i wychodzę razem z tatą na mróz.

Dziś jest ten jeden wspaniały dzień, który zdarza się raz w roku. A mianowicie wigilia. Choć na stole bie ma wymyślnych potraw, to w ten jeden dzień każdy może chociaż napełnić wiecznie pusty brzuch.

Przechodzimy przez dziurę w siatce na Łące, bo to ona znajduje się najbliżej naszego domu w Złożysku. Ojciec odruchowo sprawdza, czy ogrodzenie nie jest pod napięciem. Prąd w naszym dystrykcie włączają tylko wtedy, gdy są igrzyska bądź w telewizji ogłaszany jest specjalny komunikat. Jednak jak zwykle siatka nie jest pod napięciem. Przechodzimy pod dziurą i wchodzimy do lasu. Z pustego pnia tata wyjmuje po dwie pary łuków i kołczanów. Mój łuk jest mniejszy, dostosowany do mojego wzrostu. Ojciec prowadzi nas na małą łąkę, gdzie kica parę zajęcy. Jeśli mamy ustrzelić od razu dwie sztuki, musimy strzelić równocześnie. Każde z nas wybiera po jednym ze zwierząt i na znak taty wypuszczam strzałę, która wbija się w szyję szaraka. Mój ojciec jak zwykle strzelił idealnie w lewe oko zwierzyny. Tata bierze oby dwa zające, wyjmuje z nich strzały i pakuje je do jutowego worka. Na pniu zauważam wiewiórkę. Szybko napinam cięciwe i wypuszczam strzałę, która przebija klatkę piersiową rudego stworzonka. Podchodzę do niej, wyjmuję strzałę i wkładam do worka.
- Zuch dziewczynka - chwali mnie ojciec - jeśli jeszcze ustrzelisz jedną będzie na chleb z piekarni. - .
Ja tylko się uśmiecham i idę poszukać śladów następnej wiewiórki.

Po upływie dwóch godzin wreszcie napotykam rudą kitę. Naciągam cięciwę i strzelam. Jest! Udało mi się strzelić w lewe oko zwierzęcia.
- Tato, tato zobacz. - mówię pokazując mu moją zdobycz.
- Brawo, udało ci strzelić się w oko. - odpowiada mój ojciec.

Idąc drogą powrotną na gałęzi przed nami przycupnął kosogłos. Tata zaczyna nucić Drzewo Wisielców skinienem głowy dajem mi znak, żebym także zaczęła śpiewać, więc tak robię.

Czy chcesz, czy chcesz,
Pod drzewem skryć się?
To tu zawisł ten, co troje zginęło z jego mocy.
Dziwnie już tu bywało,
Nie dziwniej więc by się stało,
Gdybśmy się spotkali pod Wisielców Drzewem o północy.

Czy chcesz, czy chcesz,
Pod drzewem skryć się?
Choć trup ze mnie już, uwolnię cię od przemocy.
Dziwnie już tu bywało,
Nie dziwniej więc by się stało,
Gdybśmy się spotkali pod Wisielców Drzewem o północy.

Czy chcesz, czy chcesz,
Pod drzewem skryć się?
To tu do mnie miałaś zbiec, aby unikną przemocy.
Dziwnie już tu bywało,
Nie dziwniej więc by się stało,
Gdybśmy się spotkali pod Wisielców Drzewem o północy.

Czy chcesz, czy chcesz,
Pod drzewem skryć się?
W naszyjniku ze sznura u boku mego nie czekaj pomocy.
Dziwnie już tu bywało,
Nie dziwniej więc by się stało,
Gdybśmy się spotkali pod Wisielców Drzewem o północy.

Do kosogłosa zaczynają dołączaç inne kosogłosy, a cały las cichnie. Kiedy kończymy śpiewać kosogłosy, które mój ojciec darzy niezwykłą sympatią, powtarzają piosenkę, swoim pięknym, wysokim, czystym głosem.

~ Wieczór ~

Siedzę w domu razem z mamą i Prim, czekając aż tata wróci z Ćwieku. Na niebie widać już pierwszą gwiazdkę, co oznacza, że powinniśmy już zacząć kolację, ale my nadal uparcie oczekujemy przybycia ojca. Kiedy w końcu w drzwiach staje ojciec cały w śniegu, ja i moja młodsza siostra w mgnieniu oka znajdujemy się przy nim i go obejmujemy.
- Wesołych Świąt tatusiu. - mówimy jednocześnie.
- Wesołych Świąt dziewczynki. Mam coś dla was. - mówiąc to wyjmuje z torby pomarańczowe, okrągłe coś.
- Co to jest? - pytam. Od kąt żyję 10 lat nie widziałam czegoś podobnego. - To jest pomarańcza. - odpowiada ojciec.
- A co się z nią robi? - tym razem pytanie zadaje Prim.
- Obiera ze skórki i je. - mówi ojciec.

Zasiadamy wszyscy w komplecie do stołu. Mama nakłada każdemu na talerz pokaźną ilość potrawki z zająca a do tego po kromce prawdziwego chleba z jedynej piekarni w dystrykcie. Kosztował dwie wiewiórki ale był tego wart.

Po zjedzeniu kolacji następuje ta długo oczekiwana chwila, kiedy to próbujemy pomarańczy. Jest pyszna. Lekko kwaskowa. Ma miękki miąsz i dużo soku, który jest tak samo pyszny, jak owoc z którego sięwydobywa. Z Prim szybko zjadamy swoje porcje, a następnie kładziemy się do wspólnego łóżka i zasypiamy.

sobota, 19 grudnia 2015

Rozdział 29: Czarny poranek

Człowiekowi zawsze wydaje się, że kiedyś było lepiej. To niekoniecznie prawda, bo nie umiemy docenić naszego dziś.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wpatruję się w sufit. Nie śpię już od dobrej godziny, choć słońce za oknem dopiero wstaje, oświetlając przy tym piękno lasu latem. Moja głowa czuje się już całkiem nieźle. Lecz z sercem jest gorzej: mimo że kocham Peete, nawet jeśli mnie zdradził. A najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że mu to wyznałam.

Zwlekam się niechętnie z łóżka, co powoduje zawroty głowy. Odruchowo chwytam się szafki nocnej, ale na szczęście po dłuższej chwili mój wzrok się wyostrza. Podchodzę do garderoby, wybieram z niej pierwsze lepsze ciuchy i idę do łazienki się umyć i przebrać.

Schodzę na dół i idę do kuchni, gdzie zastaję zaspaną, ale już ubraną Johanne, pijącą kawę.
- A gdzie wszyscy? - pytam.
- Peeta i Annie poszli pozwiedzać dystrykt a Haymitch jeszcze śpi. - wyjaśnia kobieta.
- Aha. - odpowiadam tylko i biorę się za przygotowanie śniadania. Po chwili decyduję się na tosty z kakao. Kiedy mleko się podgrzewa, wsadzam chleb tostowy do tostera.
- Ciemna maso, mi też zrób tosta. - mówi Jo.
- A to niby z jakiej parady? - .
- Hmm... pomyślmy: mieszkasz u mnie od dwóch miesięcy, żyjesz na mój koszt. I długo by wymieniać. Więc wzamian za moją dobroć mogłabyś mi tosta upiec co nie?! - wścieka się dziewczyna.
- No dobra, dobra. Zrobię ci tego tosta. - oznajmiam.
- To poproszę z serem. - Johanna i jej zachcianki.
W ciszy biorę się za przygotowania śniadania. Po mojej prawej czuję zapach spalenizny. Odwracam się i widzę wykipiałe mleko.  Zdejmuję garnek z palnika gazowego i biorę się za czyszczenie kuchenki.
- Bez mózgu, tosty ci się palą. - na te słowa szybko odwracam się i wyłączam toster.
- Wiesz co, ja jednak zjem coś na mieście. - mówi dziewczyna i wychodzi z domu.

Sprzątanie tego całego bałagany zajmuje mi dobrą godzinę. Po sprzątaniu z ulgą kładę się na fotelu i niewiadomo kiedy zasypiam.
                             
                           ***

Z objęć snu wyrywa mnie czyjś dotyk, lecz nie jest on delikatny tylko silny, wręcz brutalny. Otwieram oczy z niezadowoleniem i widzę nad sobą Strażnika Pokoju.
- Pójdzie pani z nami. - mówi i zakówa mnie w kajdanki.
- Mogę wiedzieć za co jestem aresztowana? - pytam.
- Została pani aresztowana, a następnie zostanie pani postawiona przed sądem za morderstwo byłej prezydent Almy Coin. - odpowiada strażnik i wyprowadza mnie z domu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej, cześć i siema trybuci!
Oto i kolejny rozdział. Przepraszam za tak długą przerwę, ale zrozumcie: szkoła. Mam pytanko: chcielibyście czata na blogu? Odpowiedzi proszę pisać w komentarzach.
4 komentarze = nowy rozdział.
Pozdrawiam
Rue Alison.

niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział 28: Jeśli miłość jest szczera, przetrwa wszystkie próby


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Za każdym razem,
Gdy zamykam oczy,
Otacza mnie mroczny raj.

Nikt ci nie dorówna.
Boję się,
Że nie będziesz czekać po drugiej stronie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

  Budzi mnie zapach pieczywa, który zarówno jest piękny jak i drażniący. Przypomina o tym, co straciłam, o nocach bez koszmarów, o nim...
 
Do pokoju wpada jak burza Johanna.
- Co ciemna maso masz dla mnie? - pyta wesoła jak nigdy dziewczyna.
- A jest dzisiaj jakaś specjalna okazja, że mam ci coś dawać. - pytam, choć doskonale wiem, że Jo ma dziś urodziny.
- Nie mów, że zapomniałaś! Jeśli tak się stało to mój topór wyląduje w twojej pustej główce! - wyraźnie ją zdenerwowałam.
- No już się nie wściekaj. Przecież nawet nie śmiałabym zapomnieć o twoich urodzinach. - mówiąc to wyjmuję z szafki nocnej małe, zielone pudełko. Johanna otwiera je i wyjmuje z niego mały medalion w kształcie drzewa.
- Dzięki jest piękny. - mówi po czym mnie przytula.
- No koniec tych czułości. Zejdź na dół, tylko ładnie się ubierz. Mamy gości. - kontynuuje dziewczyna.
- A kto przyjechał? - pytam.
- Haymitch, Annie, Effie i... Peeta. - Johanna ostatnie słowo wypowiada niemal szeptem, po czym bez słowa wychodzi zostawiając mnie samą.
 
Co Mallark tu do cholery robi? Czy chce jeszcze bardziej mnie zdołować? Jeśli tak, to mu się nie uda. Podchodzę do szafy i wyjmuję z niej koktajlową, błękitną, z białą wstążką w pasie sukienkę przed kolano. Włosy zostawiam rozpuszczone.
 
Schodzę po schodach do kuchni. Zapach chleba jest tak silny, że się nim wręcz duszę. Przy stole siedzą już wszyscy, w tym także on... Siadam na swoim  miejscu. Wszystkie spojżenia kierują się na mnie i na niego. Zachowuję się jak gdyby nic i zaczynam jeść jajecznicę, lecz nie biorę chleba. Wszyscy żartują, śmieją się. Wszyscy oprócz mnie i niego. Śniadanie kończę w wyjądkowo szybko. Zakładam szare trampki, w miarę pasujące do sukienki, biorę nóż na wszelki wypadek i wychodzę do lasu.
 
Po 5 minutach słyszę tak znajome mi kroki. Przyśpieszam tępo.
- Katniss zaczekaj! - słyszę jego nawoływania za sobą. Biegnę, lecz on nadal jest za mną. Docieram nad urwisko. Wykorzystuję moją przewagę czasową, odkładam nóż do pustego pnia, zdejmuję ubrania i buty. Jego kroki są coraz donośniejsze. Biorę rozbieg i skaczę do rzeki.
- Katniss, nie! - czuję jego mocne ramię na nadgarstku.
- Puszczaj! - .
- Nie. - odpowiada spokojnie blondyn.
- Proszę, puść. - błagam. Z moich oczu płyną obficie łzy. Wszystkie spędzone z nim chwile, zarówno te dobre jak i te złe powracają.
Urwisko się załamuje i oboje spadamy w przepaść. Z nieba sypią się skały ze skarpy wielkości pomarańczy i jeszcze większe. Zginiemy. 
- Posłuchaj Katniss, ja nie zdradziłem cię świadomie. Delly podała mi jakąś substancję odurzającą i nie wiedziałem co robię. Dziewczyno igrająca z ogniem, zadam ci pytanie: Kochasz mnie. Prawda czy fałsz? - na jego pytanie odpowiadam od razu.
- Prawda... -.
  Dostaję jednym z udłamków skalnych w głowę i oczy momentalnie mi się zamykają...

~ Oczami Peety ~

  Zanurzamy się w głębokiej toni. Wynurzam się z wody i szukam Kat. Na wodzie unosi się czerwoba plama krwi. Podpływam tam i nurkuję. Rozglądam się pod wodą. Jest Katniss. Chwytam ją i wychodzę z wody. Kładę ją delikatnie na brzegu. Sprawdzam jej tętno. Na szczęście żyje. Biorę dziewczynę delikatnie na ręce. Jest lekka jak piórko. Razem z nią na ramionach wracam do domu Johanny.
                               ***

- Matko, Mellark, coś ty jej zrobił?! - pyta roztrzęsiona Jo.
- Urwisko się załamało i spadliśmy do rzeki. - odpowiadam.
- Zanieś ją na górę. - rozkazuje Mason a ja bez słowa wykonuję jej prośbę.

Układam Katniss ostrożnie na łóżku. Idę do łazięki i nawilżam jeden z białych ręczników. Przykładam go do jej rany na czole i delikatnie ją przemywam. Annie przynosi apteczkę. Wyciądam z niej bandaż i wode utlenioną. Płyn rozlewam na rozcięcie.
- Ała. - ciche syknięcie wydobywa się z gardła Kat.
- Ciiiii - uspokajam ją.
Jej głowę owijam bandażem. Mam zamiar wyjść, lecz słowa mojej byłej narzeczonej mnie przed tym powstrzymują.
- Zostaniesz ze mną? - .
- Zawsze. - odpowiadam tylko.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, cześć i siema moi drodzy. I wreszcie nasi Nieszczęśliwi Kochankowie z Dwunastego Dystryktu są razem! Rozdział dedykuję wszystkim tym, którzy nie mogli się doczekać aż Peeta i Katniss będą razem. Przepraszam was też za opuźnienia, ale sami rozumiecie: szkoła+brak czasu+piasnie opowiadań na stronkowe igrzyska na fb = brak czasu. No ale dziś taka notka w prezencie z racji że dziś Mikołajki. Co dostaliście od Świętego?
Tak jak zawsze: 4 komentarze=nowy rozdział ( jeśli będę miała czas )
Pozdrawiam.
Rue Alison♥