sobota, 19 grudnia 2015

Rozdział 29: Czarny poranek

Człowiekowi zawsze wydaje się, że kiedyś było lepiej. To niekoniecznie prawda, bo nie umiemy docenić naszego dziś.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wpatruję się w sufit. Nie śpię już od dobrej godziny, choć słońce za oknem dopiero wstaje, oświetlając przy tym piękno lasu latem. Moja głowa czuje się już całkiem nieźle. Lecz z sercem jest gorzej: mimo że kocham Peete, nawet jeśli mnie zdradził. A najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że mu to wyznałam.

Zwlekam się niechętnie z łóżka, co powoduje zawroty głowy. Odruchowo chwytam się szafki nocnej, ale na szczęście po dłuższej chwili mój wzrok się wyostrza. Podchodzę do garderoby, wybieram z niej pierwsze lepsze ciuchy i idę do łazienki się umyć i przebrać.

Schodzę na dół i idę do kuchni, gdzie zastaję zaspaną, ale już ubraną Johanne, pijącą kawę.
- A gdzie wszyscy? - pytam.
- Peeta i Annie poszli pozwiedzać dystrykt a Haymitch jeszcze śpi. - wyjaśnia kobieta.
- Aha. - odpowiadam tylko i biorę się za przygotowanie śniadania. Po chwili decyduję się na tosty z kakao. Kiedy mleko się podgrzewa, wsadzam chleb tostowy do tostera.
- Ciemna maso, mi też zrób tosta. - mówi Jo.
- A to niby z jakiej parady? - .
- Hmm... pomyślmy: mieszkasz u mnie od dwóch miesięcy, żyjesz na mój koszt. I długo by wymieniać. Więc wzamian za moją dobroć mogłabyś mi tosta upiec co nie?! - wścieka się dziewczyna.
- No dobra, dobra. Zrobię ci tego tosta. - oznajmiam.
- To poproszę z serem. - Johanna i jej zachcianki.
W ciszy biorę się za przygotowania śniadania. Po mojej prawej czuję zapach spalenizny. Odwracam się i widzę wykipiałe mleko.  Zdejmuję garnek z palnika gazowego i biorę się za czyszczenie kuchenki.
- Bez mózgu, tosty ci się palą. - na te słowa szybko odwracam się i wyłączam toster.
- Wiesz co, ja jednak zjem coś na mieście. - mówi dziewczyna i wychodzi z domu.

Sprzątanie tego całego bałagany zajmuje mi dobrą godzinę. Po sprzątaniu z ulgą kładę się na fotelu i niewiadomo kiedy zasypiam.
                             
                           ***

Z objęć snu wyrywa mnie czyjś dotyk, lecz nie jest on delikatny tylko silny, wręcz brutalny. Otwieram oczy z niezadowoleniem i widzę nad sobą Strażnika Pokoju.
- Pójdzie pani z nami. - mówi i zakówa mnie w kajdanki.
- Mogę wiedzieć za co jestem aresztowana? - pytam.
- Została pani aresztowana, a następnie zostanie pani postawiona przed sądem za morderstwo byłej prezydent Almy Coin. - odpowiada strażnik i wyprowadza mnie z domu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej, cześć i siema trybuci!
Oto i kolejny rozdział. Przepraszam za tak długą przerwę, ale zrozumcie: szkoła. Mam pytanko: chcielibyście czata na blogu? Odpowiedzi proszę pisać w komentarzach.
4 komentarze = nowy rozdział.
Pozdrawiam
Rue Alison.

4 komentarze: