Pukanie do drzwi. Doskonale wiem kto stoi po ich drugiej stronie.
Peeta odkąt złamałam te cholerną stope przychodzi do mnie i mi pomaga. Mówiłam mu żeby nie przychodził a ten swoje. Często mam nieodpartą ochotę aby go poprosić żeby został, czasami chcę go pocaławać, poczuć przyjemnie rozchodzące się ciepło po moim ciele. Ale tego nie robię. Nie chcę żeby znów przeze mnie cierpiał. Dlatego siedzę cicho i nic i mówię.
- Cześć Katniss - mówi Mellark na przywitanie.
- Hej. - odpowiadam nie zbyt przyjaznym tonem.
- Przyniosłem ci bułki na śniadanie. - . - Dzięki zaparzę herbate. - odzywam się. - Może lepiej ja to zrobię. Lekarz powiedział że nie powinnaś zbytnio nadwyrężać tej nogi.- mówi blondyn. - No dobra. - odpowiadam i idę do salonu. Siadam na kanapie. Po chwili Peeta przynosi śniadanie składające się z moich ulubionych bułek serowych i herbaty. - Dziękuję. - mówię biorąc jeden z wypieków. - Nie ma za co. Jak tam stopa? - pyta błękitnooki. - Koszmarnie. Nawet nie mogę się ruszyć z tego przeklętego domu. - odpowiadam.
-Katniss musimy porozmawiać. - jego twarz przybrała poważny wyraz, więc to raczej nie będzie przyjacielska pogaduszka. - Ja już tak nie mogę. Nie mogę udawać że wszystko jest w porządku. Że nic do ciebie nie czuję. Bo prawda jest taka że ja cię nadal kocham. Nie możemy zacząć wszystkiego od począdku? Spróbować od nowa?-. - Peeta nie zrozum mnie źle, ale ... ja nie chcę cię znowu skrzywdzić.- odpowiadam niemal że szeptem. - Katniss zapamiętaj to bie ty mnie skrzywdziłaś tylko Snow. - mówi Peeta. - Ale z mojego powodu. Przez to że zostałam Kosogłosem. - jestem już bliska płaczu. - Katniss to nie twoja wina. To zaczniemy od nowa? - pyta po raz kolejny. - Możemy zacząć ale nie wszystko od razu. - odpowiadam a na twarzy blondyna pojawia się uśmiech.
czwartek, 23 lipca 2015
Rozdział 4: Nie mogę już udawać
sobota, 18 lipca 2015
Rozdział 3: Pomoc
Po kilku dniach wypisują mnie ze szpitala z zaleceniami aby się nie przemęczać i zdrowo odżywiać. Peeta ani razu od naszej kłutni mnie nie odwiedził. Wcale mu się nie dziwię. Gdyby ktoś mi tak powiedział nie odezwałabym się do niego słowem. Jedynym moim gościem był zatem Haymich. Parę razy dzwoniła Johanna.
Gdy wracam do domu widzę że ktoś posprzątał a z kuchni wydobywa się wspaniały zapach.
- Witaj Katniss - mówi Sae. - Dzień dobry. - próbuję się uśmiechnąć ale wychodzi mi tylko dziwny grymas, ale kobieta na to nie zważa i mówi dalej. - Postanowiłam że przed twoim przyjazdem wpadnę posprzątać i coś ci ugotować. - . - Dzięki. Pójdę się odświeżyć. - odpowiadam i idę po schodach na górę.
Biorę długi, ciepły prysznic, i ubieram się w ciemne jeansy i zieloną koszulę podobną do tej którą miałam w drodze do Kapitolu podczas moich pierwszych Głodowych Igrzysk. Wilgotne włosy zaplatam w staranny warkocz i schodzę na dół.
- Ja już muszę iść. Moja wnuczka przeziębiła się i muszę się nią zająć. W kuchni na stole jest zupa. - mówi staruszka ubierając się. - Dziękuje ci jeszcze raz Sae i pozdrów odemnie swoją wnuczke. Do widzenia. - odpowiadam. - Do zobaczenia Katniss. - żegna się i wychodzi.
Zjadam potrawe od Sae. Zupa jest pyszna. Pamiętam jak razem z Gale jadaliśmy u staryszki. Ta kobieta ze wszystkiego potrafi zrobić zupe.
Postanawiam że przejdę się na spacer. W tym roku zima jest wyjądkowo mroźna. Na pewno jest z -10 stopni. Ubieram ciepłą puchową kurtke, białą czapke, rękawiczki i długie kozaki.
Przekraczam bramę wioski zwycięzców i udaję się w stronę miasta. Plac przed Pałacem Sprawiedliwości tętni życiem. No tak. Po jutrze wigilia. Ludzie śmieją się, rozmawiają, kupują prezenty.
Nie obchodziłam świąt od kiedy mój ojciec zginą w wybuchu w kopalni. Zazwyczaj razem z Prim składałyśmy sobie skromne życzenia. Teraz nawet jej nie ma.
Przechodzę obok piekarni. Peeta najwyraźniej postanowił otworzyć ją ponownie. W środku jest sporo klijentów. Postanawiam iść w strone Złożyska. Droga co prawda jest odśnieżona ale jest oblodzona. Ślizgam się. Jest potwornie ślisko.
Nagle tracę równowage i upadam. Niewyobrażalny ból rozchodzi się po mojej lewej stopie. Zupełnie tak jakby ktoś z całej siły uderzył w nią młotkiem. Najpewniej jest złamana.
Muszę jakoś dojś do domu. Nie będzie to takie łatwe. Ale muszę jakoś to zrobić. W przeciwnym razie tu zamarznę. Próbuję się podnieść, ale to jeszcze wzmacnia ból.
- Katniss co się stało? - czuję na ramieniu jedgo dłoń. Pachnie świeżym chlebem i cynamonem.
- Nic tylko się przewróciłam - kłamię próbując ukryć ból. - Nie kłam. Przecież widze. - mówi blondyn. Wyciąga ręke a ja z niepewnością ją przyjmuję. - Dasz rade iść? - pyta Peeta. - Tak. To nic wielkiego. - odpowiadam. - To choć. - mówi błękitnooki.
Z każdym krokiem ból w stopie się nasila aż w końcu nie wytrzymuję.
- Ała!! - krzyczę. - Choć wezmę cię na ręce. - mówi troskliwie blondyn. - Nie wytrzymam. To tylko 200 metrów. - zaprzeczam. - No dobra. - odpowiada.
Kiedy przekraczamy próg mojego domu Peeta pomaga mi zdjąć kurtke i buty.
Stopa nie wygląda najlepiej. Jest cała sina i spuchnięta.
- Chyba jest złamana - mówię. - Zadzwonię po lekarza. - odpiwiada blondyn i wychodzi z pokoju.
Lekarz stwierdził że stopa rzyczywiście jest złamana i nałorzył mi gips. Za 5 tygodni mam się zgłosić na jego zdięcie. W tym czsie mam na siebie uważać.
- Dziękuje. - mówię do Peety po wyjściu lekarza a on tylko obdarza mnie swoim promiennym uśmiechem.
czwartek, 16 lipca 2015
Rozdział 2.
,, Kłutnia''
Próbuję otworzyć ocięrzałe powieki. Uchylam je zaledwie o kilka milimelrów a już tego żałuję. Wszystko tutaj jest białe: łużko, ściany, kafelki na podłodze, szafka nawet aparatura... zaraz aparatura, czyli ja wcale nie umarłam. Żyje...
Czemu ja nigdy nie mogę umrzeć. Nie umarłam na arenie, podczas wojny. Dlaczego śmierć nie mogła zabrać mnie zamiast moich bliskich?
Słyszę dwa głosy. Chyba męskie jeden to zapewne Haymich.
- Słuchaj... idź ....prześpij się.... zostanę. - rozrużniam zaledwie co drugie, trzecie słowo. - Nie... przy niej.- mówi drugo głos. Jednak pamiętam.
- Peeta...- udaje mi się wydusić. Chwilę później przyjemne ciepło rozchodzi się się od mojej prawej dłoni aż po końce palcy u stóp i czubek głowy.
- Nic nie mów Katniss.- odpowiada blondyn.
- Co się tak właściwie stało? - pytam.
- Z tego co wiem to przedawkowałaś psychotromy, doszło do krwotoku wewnętrznego i wylądowałaś w szpitalu. - odzywa się Haymich.
- Haymich... - mówi Peeta - czy mógłbyś nas zostawić samych? - .
- Jak chcecie. - odpowiada nasz były mentor i wychodzi zostawiając nas samych. Widać że pił bo czuć od niego bimbrem.
Dłuższą chwilę siedzimy w ciszy aż w końcu błękitnooki ją przerywa.
- Katniss, bądź ze mną szczera: czemu chciałaś się... zabić? - .
- Z tego co wiem to chyba nie muszę ci się tłumaczyć. - odpowiadam. Kiedy razem z Joyhanną przebywałam w psychiatryku jej ton wręcz mi się udzielił.
- Katniss, błagam cię przestań tak się zachowywać. Zapytam jeszcze raz : czemu chciałaś popełnić samobujstwo? - pyta.
- Jakoś przez ostatnie kilka miesięcy zbytnio cię nie obchodziłam. - odpowiadam zgryźliwie.
- Przepraszam, po prostu myślałem że tak będzie lepiej. - mówi ze skruchą. Gdybym nie wiedziała hak dobrym jest aktorem Mellark może i bym uwierzyła. Jednak za dobrze go znam. Wiem że jest świetnym kłamcą.
- Dla kogo miało by być lepiej? Może powiesz że dla mnie. Dzięki że mnie uratowałeś. Myślę, że będzie lepiej jak już pójdziesz. - mówię. Jestem już bliska płaczu ale nie okarzę słabości przy nim. Nie ma mowy.
- Ale Katniss... - nie kończy bo mu przerywam
- Myślisz że po tym wszystkim rzucę ci się w ramiona? Po tym jak chciałeś mnie zabić. Myślisz że ci zaufam. Po tym jak mnie zostawiłeś. My nie mamy już o czym rozmawiać. Wyjdź! Nie chcę cię znać!- krzyczę zanim zdążę się ugryźć w język.
- Peeta ja nie chciałam...- mówię już ze łzami w oczach.
- Chyba już lepiej będzie jak sobie pójdę. - rzuca blondy zamykając za sobą drzwi.
Czemu muszę być taką cholerną kretynką...