czwartek, 16 lipca 2015

Rozdział 2.
,, Kłutnia''

  Próbuję otworzyć ocięrzałe powieki. Uchylam je zaledwie o kilka milimelrów a już tego żałuję. Wszystko tutaj jest białe: łużko, ściany, kafelki na podłodze, szafka nawet aparatura... zaraz aparatura, czyli ja wcale nie umarłam. Żyje...
   Czemu ja nigdy nie mogę umrzeć. Nie umarłam na arenie, podczas wojny. Dlaczego śmierć nie mogła zabrać mnie zamiast moich bliskich?
  Słyszę dwa głosy. Chyba męskie jeden to zapewne Haymich.
- Słuchaj... idź ....prześpij się.... zostanę. - rozrużniam zaledwie co drugie, trzecie słowo. - Nie... przy niej.- mówi drugo głos. Jednak pamiętam.
- Peeta...- udaje mi się wydusić. Chwilę później przyjemne ciepło rozchodzi się się od mojej prawej dłoni aż po końce palcy u stóp i czubek głowy.
- Nic nie mów Katniss.- odpowiada blondyn.
- Co się tak właściwie stało? - pytam.
- Z tego co wiem to przedawkowałaś psychotromy, doszło do krwotoku wewnętrznego i wylądowałaś w szpitalu. - odzywa się Haymich.
- Haymich... - mówi Peeta - czy mógłbyś nas zostawić samych? - .
- Jak chcecie. - odpowiada nasz były mentor i wychodzi zostawiając nas samych. Widać że pił bo czuć od niego bimbrem.
   Dłuższą chwilę siedzimy w ciszy aż w końcu błękitnooki ją przerywa.
- Katniss, bądź ze mną szczera: czemu chciałaś się... zabić? - .
- Z tego co wiem to chyba nie muszę ci się tłumaczyć. -  odpowiadam. Kiedy razem z Joyhanną przebywałam w psychiatryku jej ton wręcz  mi się udzielił.
- Katniss, błagam cię przestań tak się zachowywać. Zapytam jeszcze raz : czemu chciałaś popełnić samobujstwo? - pyta.
- Jakoś przez ostatnie kilka miesięcy zbytnio cię nie obchodziłam. - odpowiadam zgryźliwie.
- Przepraszam, po prostu myślałem że tak będzie lepiej. - mówi ze skruchą. Gdybym nie wiedziała hak dobrym jest aktorem Mellark może i bym uwierzyła. Jednak za dobrze go znam. Wiem że jest świetnym kłamcą. 
- Dla kogo miało by być lepiej? Może powiesz że dla mnie. Dzięki że mnie uratowałeś. Myślę, że będzie lepiej jak już pójdziesz. - mówię. Jestem już bliska płaczu ale nie okarzę słabości przy nim. Nie ma mowy.
- Ale Katniss... - nie kończy bo mu przerywam
- Myślisz że po tym wszystkim rzucę ci się w ramiona? Po tym jak chciałeś mnie zabić. Myślisz że ci zaufam. Po tym jak mnie zostawiłeś. My nie mamy już o czym rozmawiać. Wyjdź! Nie chcę cię znać!- krzyczę zanim zdążę się ugryźć w język.
- Peeta ja nie chciałam...- mówię już ze łzami w oczach.
- Chyba już lepiej będzie jak sobie pójdę. - rzuca blondy zamykając za sobą drzwi.
  Czemu muszę być taką cholerną kretynką...

1 komentarz: