sobota, 18 lipca 2015

Rozdział 3: Pomoc

Po kilku dniach wypisują mnie ze szpitala z zaleceniami aby się nie przemęczać i zdrowo odżywiać. Peeta ani razu od naszej kłutni mnie nie odwiedził. Wcale mu się nie dziwię. Gdyby ktoś mi tak powiedział nie odezwałabym się do niego słowem. Jedynym moim gościem był zatem Haymich. Parę razy dzwoniła Johanna.
  Gdy wracam do domu widzę że ktoś posprzątał a z kuchni wydobywa się wspaniały zapach.
- Witaj Katniss -  mówi Sae. - Dzień dobry. - próbuję się uśmiechnąć ale wychodzi mi tylko dziwny grymas, ale kobieta na to nie zważa i mówi dalej. - Postanowiłam że przed twoim przyjazdem wpadnę posprzątać i coś ci ugotować. - . - Dzięki. Pójdę się odświeżyć. - odpowiadam i idę po schodach na górę.
Biorę długi, ciepły prysznic, i ubieram się w ciemne jeansy i zieloną koszulę podobną do tej którą miałam w drodze do Kapitolu podczas moich pierwszych Głodowych Igrzysk. Wilgotne włosy zaplatam w staranny warkocz i schodzę na dół.
- Ja już muszę iść. Moja wnuczka przeziębiła się i muszę się nią zająć. W kuchni na stole jest zupa. - mówi staruszka ubierając się. - Dziękuje ci jeszcze raz Sae i pozdrów odemnie swoją wnuczke. Do widzenia. - odpowiadam. - Do zobaczenia Katniss. - żegna się i wychodzi.
  Zjadam potrawe od Sae. Zupa jest pyszna. Pamiętam jak razem z Gale jadaliśmy u staryszki. Ta kobieta ze wszystkiego potrafi zrobić zupe.
  Postanawiam że przejdę się na spacer. W tym roku zima jest wyjądkowo mroźna. Na pewno jest z    -10 stopni. Ubieram ciepłą puchową kurtke, białą czapke, rękawiczki i długie kozaki.
  Przekraczam bramę wioski zwycięzców i udaję się w stronę miasta. Plac przed Pałacem Sprawiedliwości tętni życiem. No tak. Po jutrze wigilia. Ludzie śmieją się, rozmawiają, kupują prezenty.
  Nie obchodziłam świąt od kiedy mój ojciec zginą w wybuchu w kopalni. Zazwyczaj razem z Prim składałyśmy sobie skromne życzenia. Teraz nawet jej nie ma.
  Przechodzę obok piekarni. Peeta najwyraźniej postanowił otworzyć ją ponownie. W środku jest sporo klijentów. Postanawiam iść w strone Złożyska. Droga co prawda jest odśnieżona ale jest oblodzona. Ślizgam się. Jest potwornie ślisko.
  Nagle tracę równowage i upadam. Niewyobrażalny ból rozchodzi się po mojej lewej stopie. Zupełnie tak jakby ktoś z całej siły uderzył w nią młotkiem. Najpewniej jest złamana.
Muszę jakoś dojś do domu. Nie będzie to takie łatwe. Ale muszę jakoś to zrobić. W przeciwnym razie tu zamarznę. Próbuję się podnieść, ale to jeszcze wzmacnia ból.
- Katniss co się stało? - czuję na ramieniu jedgo dłoń. Pachnie świeżym chlebem i cynamonem.
- Nic tylko się przewróciłam - kłamię próbując ukryć ból. - Nie kłam. Przecież widze. - mówi blondyn. Wyciąga ręke a ja z niepewnością ją przyjmuję. - Dasz rade iść? - pyta Peeta. - Tak. To nic wielkiego. - odpowiadam. - To choć. - mówi błękitnooki.
  Z każdym krokiem ból w stopie się nasila aż w końcu nie wytrzymuję.
- Ała!! - krzyczę. - Choć wezmę cię na ręce. - mówi troskliwie blondyn. - Nie wytrzymam. To tylko 200 metrów. - zaprzeczam. - No dobra. - odpowiada.
  Kiedy przekraczamy próg mojego domu Peeta pomaga mi zdjąć kurtke i buty.
  Stopa nie wygląda najlepiej. Jest cała sina i spuchnięta.
- Chyba jest złamana - mówię. - Zadzwonię po lekarza. - odpiwiada blondyn i wychodzi z pokoju.
  Lekarz stwierdził że stopa rzyczywiście jest złamana i nałorzył mi gips. Za 5 tygodni mam się zgłosić na jego zdięcie. W tym czsie mam na siebie uważać.
  - Dziękuje. - mówię do Peety po wyjściu lekarza a on tylko obdarza mnie swoim promiennym uśmiechem.

 

1 komentarz:

  1. Super :) Szkoda że Katniss na siłę próbuje być taka samodzielna i nie pozwala się sobą zaopiekować Peecie ale i tak fajnie że do niej przybiegł i jej pomógł. Ciekawe jak spędzi święta

    OdpowiedzUsuń