niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 30: ,, Domem, za którym tak tęsknię. ''

Rozdział krótki. Moja wena tylko na tyle mi pozwoliła. Wolałam napisać krócej ale dobrze niż wymuszać na sobie rozdział, który byłby beznadziejny. Starałam się pisać bezbłędów. Pozdrawiam
Rue Alison♥

                  Tydzień później

~Oczami Peety ~

Od aresztowania Katniss minął już tydzień. Nie mogę się z tym pogodzić, że za morderstwo Coin może nawet dostać karę śmierci. Próbowaliśmy skontaktować się z Paylor, ale nie odpowiada. Ciągle gniewam się na Haymitcha, za to, że gdy moja ukochana była zabierana do więzienia, on najzwyczajniej w świecie spał upity do nieprzytomności gdzieś w jednej z sypialni, którą zamienił w istną melinę. Mógł zareagować, wyjaśnić to wszystko. Za to nawet palcem nie kiwnął. W pierwszej chwili miałem ochotę go rozszarpać, ale powstrzymała mnie Johanna.

Na szczęście dziś mogę spotkać się z Kat. Zobaczyć ją, przytulić, pocałować. Poczuć jej zapach, który pachnie lasem. Ująć jej filigramowe, pocharatane przez blizny dłonie.

Czemu nas to spotyka? Czemu nie możemy żyć w spokoju jak inni, normalni ludzie? Gdyby nie to, że Katniss zgłosiła się na igrzyska za Prim, a mnie nie wylosowano, żylibyśmy normalnie. Poprawka. Żylibyśmy w strachu, Głodowe Igrzyska nadal by trwały, Snow dalej byłby bezwzględnym dyktatoren. I co gorsza; możliwe, że nie wyznałbym Kat miłości, a ona byłaby najprawdopodobniej z Gale'm. Ale nie zginęłyby tysiące ludzi, żyła by Prim i moja rodzina. Rewolucja zabrała nam wiele, ale i także wiele nam dała. To dzięki niej jesteśmy wolni. Żyjemy w demokratycznym kraju. To dzięki rebelii mam Katniss, którą już niedługo mogę stracić.
 
~Oczami Katniss~

Dziś mam widzenie z Peetą. Siedzę w tym zapchlonym więzieniu od tygodnia. Za jakie grzech? Życie jest okrutne. Trudno, przyzwyczaiłam się do tego. Może lepiej byłoby je zakończyć? Być razem z Prim, Finnickiem, Rue i wszystkimi tymi osobami które odeszły. Tak byłoby prościej.

Klucz w zamku od mojej celi przekręca się i do ''mojego pokoju'' wchodzi strażnik. Zakuwa mi ręce w kajdanki i wyprowadza, najpewniej do sali odwiedzin. Chodzimy przez długie, kręte i przytłaczająco szare ( jak wszystko tutaj ) korytarze. Wreszcie docieramy do małych, drewnianych drzwi. Mężczyzna zdejmuje mi kajdanki i brutalnie wpycha do pokoju. Co za nerwy.- myślę. Siadam na jednym z dwóch stojących przy małym stoliku  krzeseł i czekam.  Jedna sekunda to dla mnie minuta. Jedna minuta to godzina. Jedna godzina zdaje się trwać wiecznie, choć od mojego przyjścia tutaj według wiszącego na ścianie zegara jestem tu dopiero 5 minut.

Wreszcie do sali widzeń wchodzi On.Blond włosy, już przedługie opadają Mu na czoło. W oczach błyszczą iskierki radości, choć mogę przysiądz, że chwilę temu Jego wzrok był całkiem nieobecny. Delikatny uśmiech błądzi po Jego, tak znanej mi twarzy. Słyszę swoje imię wypowiadane przez Jego głos, którym tak często uspokajał mnie w nocy, kiedy przyśnił mi się koszmar. Podchodzę do Niego i mocno wtulam się w Jego ciało. On go odwzajembnia z tęsknotą, smutkiem i jednocześnie radością. Wdycham jego zapach. Pachnie świeżym chlebem, koprem i cynamonem. Pachnie domem, za którym tak tęsknię.

4 komentarze:

  1. Super rozdział ❤ nie moge sie doczekać następnego jeśli nie masz weny to sie nie śpiesz ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej... Jak smutno :(
    Rozdział piękny, bardzo mnie poruszył.
    Viks

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu rycze! To takie piękne. Błagam niech uniewinnią Kąt. I niech Peeta i Kąt wezmą ślub. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Zostałaś nominowana do LBA! Strona: http://katnissipeetadalszelosyy.blogspot.com/

    Pozdrawiam,
    Yoo9622

    OdpowiedzUsuń