wtorek, 23 sierpnia 2016

Rozdział 38: 28 wrzesień.

Wstałam, kiedy słońce było już wysoko na niebie. No tak, dziś dzień bez treningu. Mieliśmy dziś odpocząć, a nie ma to jak zacząć dobry odpoczynek od długiego snu. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy, z której wyjęłam biały sweterek na grubych oczkach, białą bokserkę i granatowe spodnie. Z tym kompletem ubrań przeszłam przez korytarz i weszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic, uczesałam włosy, które po tym, jak spałam w warkoczu powykręcały się na wszystkie strony, ubrałam się i zeszłam do kuchni, gdzie przy stole siedział Peeta. Patrzył w obraz za oknem, w dłoni ściskając swój ulubiony kubek.

- Hej - dałam mu buziaka w policzek, na co ten nawet nie zareagował. Dziwne. Wzięłam się więc za robienie sobie i jemu kanapek, bo wątpię, żeby coś jadł, skoro chodzi jeszcze nie ubrany. Zrobiłam kilka kanapek z serem i pomidorem, poczym poukładałam je na talerzyku i postawiłam na stole.

- Smacznego - odparłam. Chłopak popatrzył na mnie krzywo.

- Nie będę jadł niczego, co było zrobione przez ciebie - wysyczał w moją stronę.

- Peeta, wszystko z tobą dobrze? - spytałam. Normalnie nigdy tak się nie zachowywał.

- Nic nie jest dobrze - podniósł się z krzesła i stanął nademną. Ja również podniosłam się do pionu. - Nic nie jest dobrze, bo jesteś tu ty. To przez ciebie zginęli niewinni ludzie. To przez ciebie zbombardowali Dystrykt Dwunasty. To przez ciebie moja rodzina nie żyje. To ty doprowadziłaś do rewolucji - w miarę jak ja się cofałam, on podchodził bliżej, aż w końcu natrafiłam na ścianę.

- I teraz za to zapłacisz - chwycił mnie za gardło i uniósł kilka centymetrów w górę, przez co nie dotykałam palcami podłogi.

Szarpałam się, płakałam. Próbowałam się jakoś wydostać z tej pułapki,  w której czułam się jak zaszczute zwierzę, ale na nic. Uścisk na mojej szyji był jak z żelaza. Później była już tylko ciemność.

                                 ***

Otworzyłam oczy, ale natychmiast je zamknęłam, przez ostre, białe światło. Powoli docierały do mnie wszystkie bodźce. Pikanie maszyn, zapach środka odkarzającego, szorstka pościel, którą byłam okrytał. To mogło oznaczać tylko jedno: szpital. Ostrożnie otwrzyłam oczy i obraz tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu. Białe ściany, białe drzwi, nawet okno było białe. Po prostu całe pomieszczenie tonęło w bieli.

- Jak się czujesz, skarbie? - drzwi do sali otworzyły się, a w nich stanął mój były mentor.

- Co się stało? Peeta miał atak prawda? Nic mu nie jest? - strzelałam pytaniami jak z karabinu maszynowego.

- Tak, Peeta miał atak. On próbował cię... Udusić, ale na szczęście w porę się opamiętał. I nie, nic mu nie jest - odpowiedział Haymitch.

- A gdzie on jest? - spytałam. Widziałam zmieszanie na twarzy mężczyzny.

- On, yhm... Jak by ci to powiedzieć...

- Który dziś? - zapytałam, w duchu modląc się, żeby nie wypowiedział tej daty, o której teraz myślałam.

- 28 wrzesień - mruknął pod nosem, ale ja i tak usłyszałam. 28 września. Czyli mój chłopiec z chlebem w Kapitolu jest już dwa dni.

******************************************

Hej, cześć i siema wszystkim Trybutą!

Mam dla Was wiadomość, ale to od Was samych zależy, czy będzie ona zła czy dobra. Otórz, do końca tego opowiadania zostały ok. 1-2 rozdziały i epilog. Będzie bez happy endu, ale cóż, w każdym opowiadaniu takowe występuje, więc to będzie wyjątkowe i będzie bez szczęśliwego zakończenia.

Pewnie pomyślicie, że jestem zła, nie stosuję się do Epilogu z książki, ale  wcale tego nie chciałam. Katniss i Peeta od samego początku mięli nie żyć długo i szczęśliwie. Możecie mnie wyzywać w komentarzach, ale zakończenia nie zmienię.

Pozdrawiam tych, co nadal to czytają.

3 komentarze:

  1. Hej :) Ja tu ciągle jestem jak coś ;)
    Jej, rozdział świetny ♥ Tylko... Nie rozumiem, czemu Peeta miał atak... Przecież między nimi było wszystko w porządku, a tu nagle takie coś... Mam nadzieję, że sobie to jakoś wytłumaczą, ale sądząc po tym co napisałam, jakoś nie do końca w to wierzę...
    Szkoda, że już niedługo Twoje opowiadanie się kończy, będzie mi go strasznie brakować ♥ Ale wszystko ma swój początek, jak i swój koniec. A co do tego, jak je skończysz, to Twoje sprawa ;) Chociaż smutne, że nie zakończy się tak jak w Epilogu, ale cóż... Ja i tak będę tu i to przeczytam :D
    Zapraszam do mnie, bo coś dawno cię nie było, prawda? :C
    https://powojniekatnisspeeta.blogspot.com/
    Buziaki ♥
    Viks Follow

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że już nie zaglądam na Twojego bloga, ale mam urwania głowy.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń