Jest już 10:00 a Peety jak nie było tak nie ma. Idę właśne do Haymitcha. Może on będzie wiedział gdzie wywiało blondyna. Idę długim, białym korytarzem. Mam wrażenie jakbym szła przez szpital. W końcu jestem już przy drzwiach sypialni mojego byłego mentora.
- Witaj skarbie. - Haymitch mówi, a ja nie wyczuwam o dziwo od niego odoru bimbru.
- Cześć, widziałeś gdzieś Peetę? - pytam po chwili.
- Tak. I dał mi wyraźne instrukcje. - odpowiada.
- Jakie instrukcje? - myślałam że trzeźwy Haymitch jest dziwny a tu on wyaskakuje z jakimiś '' instrukcjami '' od błękitnookiego.
- Po pierwsze masz się ładnie ubrać. - oznajmia.
- A potem? - naprawdę to już zaczyna działać mi na nerwy.
- Co będzie potem dowiesz się później. - mówi a ja wychodzę z pokoju.
Kieruję się z powrotem do swojej sypialni. Otwieram drzwi szafy i przeglądam po kolei wszystki sukienki i w końcu natrafiam na coś odpowiedniego. Idę szybko do łazienki i zakładam na siebie kreacje. Choć nie wyszła ona z pod ręki Cinny to i tak dobrze na mnie leży. Jest czarna do połowy uda. Od pasa w dół rozkloszowuje się. Ma dość duży dekolt ale to mi nie przeszkadza. W końcu to dla Peety. Zakładam jeszcze naszyjnik z pereł, białe bolerko i baletki.
Zmierzam z powrotem do Haymitcha. Otwieram drzwi i z miejsca pytam:
- To co teraz? - .
- Teraz zgodnie z poleceniami mam zawiązać ci oczy i zaprowadzić w pewne miejsce. - oznajmia spokojnie.
- Jakie miejsce? - dopytuję się.
- Tego dowiesz się w swoim czasie. - mówi zawiązując mi oczy jakąś apaszką.
Były mentor bierze mnie za rękę i prowadzi. Ciekawe jaki miejsce miał na myśli? Czuję jak Haymitch ciągnie mnie w górę więc domyślam się że idziemy po schodach. Chwilę później moją twarz owiewa zimny, delikatny wiaterek. Mentor puszcza mą dłoń i rozwiązuje chustkę. To co widzę jest niezwykłe.
W około są porozstawiane kwiaty mniszków w małych, szklanych wazonikach. W powietrzu unosi się przyjemny zapach łąki. Przede mną stoi nakryty stolik z dwoma krzesłami naprzeciwko siebie. Naglę czuję dłonie blondyna na swojej talii.
- I jak? - .
- Bajecznie. -.
Błękitnooki delikatnie muska mój kark doprowadzając mnie w ten sposób do szaleństwa.
- Zapraszam do stołu. - mówi pełnym pożądania głosem.
Idę więc za nim w kierunku stolika. Blondyn odsuwa mi krzesło a ja skinieniem głowy dziękuję mu. W ciszy jemy potrawę przyrządzaną przez Peete. Jest naprawdę pyszna. Ale nadal zastanawia mnie jedno: po co to wszystko? Kiedy kończymy jeść błękitnooki wstaje i wyciąga w moją stronę dłoń a ja bez wachania ją przyjmuję. Idziemy na drugi koniec dachu za kopułę do ogrodu . Nawet zimą jest tutaj pięknie.
W pewnym momencie Peeta przedną klęka.
- Katniss, wyjdziesz za mnie?
- Tak - tylko tyle jestem w stanie wydusić przez ściśnięte gardło. Blondyn delikatnie nakłada na mój serdeczny palec pierścionek a później złancza nasze usta w namiętny pocałunek. Przyjemne ciepło rozchodzi się po moim ciele. Ta chwila mogła by trwać wiecznie. Jestem najszczęśliwszą osobą na ziemi...
piątek, 21 sierpnia 2015
Rozdział 10: ''Tak''
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo fajnie - mówiłam, że będę komentować :) - i prawie nie ma żadnych błędów ortograficznych :) Pomysł mi się bardzo spodobał i w ogóle bardzo fajnie. Te mniszki w małych wazonikach były strasznie słodkie, uśmiech od razu cisnął mi się na usta :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :)
Czekam na kolejny rozdział
love dream
Szczerze mówiąc to pisałam ten rozdział ze słownikiem. I dziękuję ci bardzo za motywacje.
UsuńTo dobrze :) Bardzo się cieszę, że moje komentarze Cię motywują :)
UsuńJak dla mnie piszesz super ;) Czekam z niecierpliwością na następną notje !! :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńChajtać nie chata ○ _ ○
Usuń