sobota, 1 sierpnia 2015

Rozdział 5: Przeprowadzka

Wstaję. Jakiejś dwa tygodnie temu zdięto mi gips. Jest dopiero 5.00 rano ale mi to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie. Mam zamiar wybrać się na polowanie. Zjadam szybko pajdę chleba, zakładam na siebie myśliwską kurtke i buty po ojcu.
Dzień zapowiada się pięknie. W śniegu zawsze widać ślady zwierzyny. Jednym słowem można z niego czytać jak z książki.
Z chwilą gdy przekraczam ogrodzenie czuję się lepiej. Tu mogę być nareszcie sobą. Nie muszę nic udawać. Mogę mówić co mi się podoba.
Podchodzę do pnia i wyciągam łuk i kołczan ze strzałami. Kiedy ostatnio byłam na polowaniu? Odpowiedź jest jedna: nawet nie pamiętam. Dokładnie przyglądam się broni. Jest w nienaruszonym stanie, tak jak ją zostawiłam.
Wędruję już jakiejś pół godziny po śladach królika. Wiem że znajduję się blisko zwierzęcia, bo trop jest świeży. Widzę go. Najwidoczniej nawet mnie nie zauważył. Ciągle wykonuje swoje zajęcie. Nakładam strzałe na cięciwe i napinam ją. Wypuszczam strzałe a grot wbija się prosto w lewe oko zwierzyny. Pakuję zdobycz do jutowego worka i idę do Wioski Zwycięzców.
Zostawiam zdobycz w przed pokoju a sama idę pod prysznic. Wybieram ciepłą wode oraz szampon i żel do mycia ciała o zapach lasu. Po kąpieli
ubieram się w jasny podkoszulek oraz ciemne jeansy. Włosy zaplatam w staranny warkocz schodzę po schodach i idę do salonu aby napalić w kominku. Następnie oporządzam zwierzyne a podroby daję najbrzydszemu kocurowi Jaskrowi.          Trzymam go ze względu na Prim, bo wiem że chciała by aby się nim zajęła. Czasami sądzę że ten kot jest nieśmiertelny. Przeżył bombardowanie Dwunastki i rewolucje. A co najdziwnieksze nawet nie doznał draśnięcia. Może to prawda że koty mają po dziewięć żyć? Tak czy siak nie zmienia to faktu że do końca życia Jaskier nie zapomni o tym że chciałam zafundiwać mu śmierć w wiadrze z wodą.
Wsadzam oporządzone mięso do lodówki. Zaparzam sobie herbaty i czekam aż przyjdzie Peeta. Miał mi powiedzieć o czymś ważnym i uznał że to nie jest rozmowa na telefon. Więc tylko siedzę i wpatruję się w płomienie w kominku. Nawet nie wiem kiedy zasypiam.

                     *************

- Hej Katniss obudź się. - ze snu wyrywa mnie głos blondyna.
- Przepraszam że zasnęłam. - mówię przeciągając się.
- Nie przepraszaj. To ja powinienen był szybciej przyjść. - tłumaczy się Peeta.
- Gdy rozmawialiśmy ostatnio przez telefon mówiłeś że masz mi coś ważnego do powiedzenia. - stwierdzam.
- No i właśnie po to tu przyszedłem. Katniss... zamieszkasz ze mną? - to pytanie zbija mnie  z tropu. Błękitnooki chyba widząc moją minę szybko dodaje - Jeśli nie chcesz to nie musisz. - . - Peeta to nie o to chodzi. Chcę z tobą zamieszkać ale... czy jesteś tego pewien?- pytam. - Jestem pewien, jak niczego innego na świecie. - odpowiada bez namysłu. - Zatem dobra. - mówię nieśmiało. - Czyli się zgadzasz? - dopytuje mnie blondyn a ja tylko kiwam głową. On momętalnie mnie całuje. Czuję jak przyjemne ciepło rozchodzi się po moim ciele. Po minucie odrywa się odemnie. Chcę mu powiedzieć żeby ni przerywał ale gryzę się w język nim powiem coś głupiego. - To się pakuj. - mówi wesoło  Peeta.
  Pakowanie moich rzeczy zajmuje nam godzine a rozpakowanie kolejną. Przez cały czas razem z Peetą rozmawiamy i żartujemy. Z jego twarzy nawet na sekunde nie schodzi uśmiech. Kiedy jest już grubo po dwudziestej drugiej idziemy spać. Peeta na dobranoc składana moich ustach nieśmiały pocałunek a ja go odwzajemniam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz